Siedlecki przedsiębiorca Janusz Kowalski kilkakrotnie wyjeżdżał z pomocą humanitarną do Ukrainy. Był w najbardziej zniszczonych miejscowościach Buczy, Irpieniu i Czernihowie. W tej chwili zbiera pieniądze na kolejny transport.
Na początku kwietnia ktoś z jego znajomych szukał odczynników do badań laboratoryjnych, które potrzebne były na Ukrainie. Udało się znaleźć firmę, która je sprzedaje.
– Pojechałem i kupiłem je – mówi Janusz Kowalski. – To były dwa pudełka, których zawartość wystarczyła na przeprowadzenie 5 tysięcy badań. Ale jechanie z dwoma pudełkami trochę mijało się z celem. Postanowiłem zawieźć również żywność. Kupiliśmy i pojechałem.
Na miejscu potrzeby okazały się tak duże, że przedsiębiorca postanowił wybrać się do Ukrainy kolejny raz.
– Tyle że chciałem już jechać do wschodniej Ukrainy, która jest najbardziej zniszczona.
Ogłosił zbiórkę żywności, leków, środków opatrunkowych. Udało się zdobyć produkty, które zapełniły busa.
– Po rozmowach z Ukraińcami postanowiłem pojechać do Buczy i Czernihowa, bo tam można dotrzeć tylko busami lub samochodami osobowymi – relacjonuje. – Nic większego tamtędy nie przejedzie, bo drogi są zniszczone przez czołgi i pojazdy opancerzone. Do mniejszych miej-scowości mogą dojechać tylko samochody terenowe z napędem na cztery koła, bo ziszczenia są tak duże, że nie da się inaczej.
Januszowi Kowalskiemu pomagało wielu ludzi dobrej woli, w tym młodzież z LO im. Żółkiewskiego w Siedlcach, która zebrała i posortowała ubrania. Ktoś kupił opony do samochodu terenowego, które są potrzebne na miejscu do dalszej dystrybucji darów, ktoś wpłacił na paliwo.
W Buczy Ukraińcy odkryli masowe groby…